Powrót do strony głównej Aktualności
Udany start wągrowieckiego festiwalu. ArchiwumNowsza notkaStarsza notka

      Oaza na szantowej pustyni Wielkopolski?

Wągrowiec to 25-tysięczne miasto położone ok. 60 km na północny wschód od Poznania i tyleż samo na południowy zachód od Bydgoszczy, w krainie lasów, pól uprawnych i jezior. A jednak rejon Poznania nazywany jest w żeglarskiej Polsce "szantową pustynią". Czyżby na pustyni spadł w końcu deszcz? W dniach 7-8 lipca Miejski Dom Kultury w Wągrowcu zorganizował pierwszą tego rodzaju imprezę - w klimatach szanty i folk o wdzięcznej nazwie SHANTYWAY czyli I Wielkopolskie Spotkania z Piosenką Żeglarską Wągrowiec 2001. Czyste powietrze, brak przemysłu (region rolniczy) oraz fakt, iż impreza odbywała się w plenerze tuż nad brzegiem jeziora sprawiły, że zespoły które przyjechały z różnych, często zadymionych okolic Polski nabrały czystego powietrza w płuca i zaczęły w końcu ładnie śpiewać :-))). A że ładnie - mogą potwierdzić widzowie, którzy prawie po brzegi wypełnili amfiteatr mieszczący ponoć prawie 2000 osób (na oko z 800, ale jest dużo miejsca obok amfiteatru, a wstęp wolny). Jak się dowiedziałem od organizatorów - tradycje artystyczne Wągrowca są raczej rockowe, folkowe i teatralne, więc spodziewaliśmy się, że publiczność nie będzie należała do najłatwiejszych dla szantymenów. Byli to głównie przyjezdni wczasowicze, trochę dzieci z kolonii i sporo miejscowych Tambylców - słowem publiczność raczej nie przygotowana na szantowanie.

A jednak - może to wpływ wakacji, może bliskość jeziora, a może zasługa wrodzonego wdzięku i talentu wykonawców :-))), ale już po kilkunastu minutach udało się rozruszać widownię, a nawet zachęcić do śpiewania prostych refrenów - słowem wydobyć z nich wewnętrzny żar. Udało się to Cape Codom (choć mieli najtrudniejszą robotę, bo poszli na pierwszy ogień i świetnie dali sobie radę), Bananom (wrodzona skromność o sobie pisać nie pozwala :-))), Uli Kapale (publiczność jak zaczarowana słuchała anielsko-słowiczego głosu wrocławskiego minstrela) i Perłom i Łotrom - ci ostatni szczególnie dali popis kunsztu i humoru. Dzikie tańce pod sceną to ich wina. Nawet 20-minutowa przerwa wymuszona przez złośliwość rzeczy martwych - kabelki, duperelki oraz nienajlepsze przygotowanie żywych - akustycy :-(((, nie zniechęciła ani widzów ani artystów, a improwizowany kabaret - "PiŁ-zapchajdziurka" wypadł znakomicie. Uwagi krytyczne co do festiwalu dotyczą w zasadzie wyłącznie strony technicznej (nie najlepsza oprawa akustyczna, brak ochrony - lub znakomity kamuflaż ochroniarzy w czasie koncertu, brak fizycznego rozdzielenia miejsca dla wykonawców od widowni pod sceną, zbyt wczesny początek koncertu - środek upału wystraszył na samym początku część widowni).

Organizatorzy SHANTYWAY'a postarali się, by pokazać kulturę żeglarską zaczynając od najbardziej zachęcającej - muzycznej strony zapraszając młodą czołówkę polskiej sceny szantowej. Dzięki m.in. Lechowi Szymanowskiemu - pomysłodawcy i głównemu "zarządcy" festiwalu wągrowiecka publiczność miała pierwszy żywy kontakt z szantami. Godna naśladownictwa była opiekuńczość pracowników MDK, którzy dołożyli starań, aby zespoły czuły się ugoszczone. Noclegi w Domu Kultury na łóżkach polowych za darmo (3 min - na piechotę od amfiteatru, niespełna 200 m) dla bardziej wymagających w Bursie UAM (ok. 1 km od Amfiteatru i MDK, płatne 15 zł od osoby) - bez luksusów, ale czysto. Nikt z wykonawców nie mógł narzekać na głód, albowiem ugoszczono artystów przepysznym bigosem domowej roboty, a pozostałe posiłki (oczywiście gratis!) dzięki uprzejmości kucharzy można było dostać o umówionej porze, jak komu pasowało.

Drugiego dnia festiwalu wystąpiły zespoły: Kliper oraz Poszedłem na Dziób - z ich relacji wynika, że rozochocona poprzednim dniem publiczność nawiedziła amfiteatr jeszcze bardziej licznie i bawiła się jeszcze chętniej - nic dziwnego, zważywszy na znany temperament i łatwość nawiązania kontaktu z publicznością przez oba zespoły.

Za kulisami mówiło się, że jeśli organizatorzy dalej pociągną temat i wykorzystają możliwości, które daje im amfiteatr, bliskość jeziora i przychylną, żywo reagującą - jak się okazało publiczność, to istnieje realna szansa, że na żeglarskiej mapie Polski pojawi się kolejna interesująca i warta wydania pieniędzy na pociąg czy benzynę impreza szantowa. Być może Wągrowiec stanie się oazą na wielkopolskiej pustyni szantowej. Oby tak się stało. Jam to widział, a com powidział, tom powidział.

Maciej Jędrzejko - macjedrz@wp.pl

ps. Ciekawostki turystyczne: piramida rotmistrza Łakińskiego, Klasztor pocysterski, w pobliżu kilka ciekawych miejscowości (Biskupin - 45 km, Smogulec, Łekno...)

Telefony do MDK: (067) 262-05-45, 262-05-63
Kontakt z organizatorami: Lech Szymanowski


patrz także fotorelacja Lecha Szymanowskiego - kliknij

autor Błażej Pajda (Współtwórca śpiewnika), 13.07.2001 r.