Powrót do strony głównej Aktualności
Relacja z Szantowiązałki 2004 ArchiwumNowsza notkaStarsza notka
W sobotnie popołudnie, albo "podwieczór", jak kto woli, jak na Służbę Wywiadowczą SAP przystało - odnalazłam na mapie Łodzi miejsce, w którym jak co roku odbywała się impreza pod swojską nazwą żniwno-żeglarską: Szantowiązałka. Szantowiązałkowa lokalizacja mieści się w gościnnych murach budynku Szkoły Podstawowej Nr 6 oraz sąsiadującego z nią XXXIII Liceum Ogólnokształcącego, przy ul. Kusocińskiego 116.

Szantowiązałka 2004 rozpoczęła się 4 grudnia (sobota). Tego dnia miały miejsce przesłuchania konkursowe. Jako, że nie dotarłam punktualnie na sam początek konkursu, pierwsze co powitało mnie na wejściu - to dźwięki utworów prezentowanych przez zespół z Częstochowy - nazwy niestety nie usłyszałam :(. Nie wywołały na mnie piorunującego efektu, ale trzeba przyznać, że ciekawie zabrzmiało banjo i akordeon, i co szczególnie mi się spodobało i wpadło w ucho - końcówka przedostatniego utworu (za jej całokształt instrumentalny :-)

Konferansjer w przerwach między występami kolejnych zespołów rzucał w publiczność Czymś, co miało wzbudzić w niej energię i zadowolenie ogólne. Coś okazało się być czekoladowymi batonami, bodajże klasy MilkyWay i dość szybko wystąpił deficyt w tym asortymencie na zapleczu sceny. Sama publiczność była mniej liczna niż w zeszłych latach, ale w większości bawiła się dobrze (szczególnie lokalne grupy szkolno-harcerskie). Pod sceną, w pierwszym rzędzie, zorganizował się jak co roku żeński fanklub. Bardzo żywiołowa formacja :-)

Po zespole z Częstochowy pojawił się na scenie bezsprzecznie męski kwartet o dźwięcznej nazwie "Pero & Friends". Zespół uzbrojony był w elektryczne wspomaganie klawiszowe, instrumentarium perkusyjne, gitarę akustyczną i bas. Dobry kontakt z publicznością, rozbudowana konferansjerka między utworami (ale nie przesadzona). Pewne elementy utworów i ich wykonanie (a przede wszystkim wokal prowadzący) przypominały mi nieco styl Psiej Wachty, chociaż oczywiście były same w sobie na tyle charakterystyczne, że z Psią Wachtą pomylić się nie mogą :) Ale oba zespoły poruszają się w bardzo podobnych klimatach. Stąd to porównanie. Główny minus - to chyba raczej minus dla samej sali i jej "właściwości" akustycznych, lub też dla akustyka:-) Zbyt duże natężenie dźwięku. Decybele chwilami tak uderzały po uszach, że przeszkadzało to w słuchaniu tego co śpiewa wokalista :( A wokalista głos miał dość mocny (znów porównanie: wokalnie nieco młodsza wersja Porębskiego :-) Same utwory, jakie zaprezentowali, były różnorodne muzycznie. Całkiem niezłe, jazzujące ("Gdzieś ty był"), albo wręcz rodem z saloonu na Dzikim Zachodzie :-), co pobrzmiewało dzięki specyficznemu dźwiękowi klawiszy w utworze sądowniczo-alimentacyjno-społecznym pt. "Sally Lee" - jeśli dobrze podaję tytuł, który to utwór też był clou całego występu, porywając po raz pierwszy podczas koncertów konkursowych publiczność aż do takiego zaangażowania się w zabawę. Ciekawy był też utwór "Za burtą" -w którym brzmiał bardzo dobrze flet poprzeczny (to tutaj odczuwać można było wyraźnie podobny klimat do wykonań Psiej Wachty). Ogólne wrażenie: podobało mi się. Tylko było za głośno :( Ale za to energicznie, nie usypiająco, z klimatem, chociaż nie w 100% czysto technicznie (głównie w wokalach). W każdym razie to było coś, co się zapamiętuje i potem słysząc kiedyś, gdzieś – wiadomo od razu jaki to zespół gra :-) Dla mnie to był jeden z faworytów tego konkursu.

Drugim faworytem był zespół o dość dwuznacznej nazwie podstępnej ortograficznie: "Może i my" z Bydgoszczy (nazwa ta padała w zapowiedzi wielokrotnie, więc dało się ją usłyszeć i zakodować:). Trzy gitary, w tym jedna basowa, skrzypce i wokal prowadzący (który czasem wspomagał zespół instrumentalnie grą na flecie, podobnie jak i skrzypek wykazywał się znajomością gry na tamburynie :-). Zespół był świetnie zgrany i widać było, że się dobrze bawił na scenie. Istnieje od września br. - co tym bardziej może wzbudzać niejaki podziw dla tego, co już dokonali w swoim repertuarze. Wszystkie teksty i melodie były ich autorskie, poza jedną melodią, z natury tradycyjnie irlandzką. Zaczęli spokojnie, ale potem było coraz lepiej i żywiej. Zespół ma swój własny styl i nawet ciężko byłoby mi się doszukiwać podobieństw wśród bardziej znanych zespołów. Może tylko ewentualnie zgranie pięciu głosów da się porównać do tego, co reprezentuje np. North Cape. Silnym akcentem był finałowy skok ze sceny, w wykonaniu grupowym :-)

Po "Może i my" na scenę wyszedł zespół o nazwie "Lego" - tegoroczny laureat festiwalu Gniazdo Piratów w Warszawie. Prowadzący wokal (tu też pójdźmy drogą skojarzeń :-) - był zbliżony bardzo do Szurawskiego. Szczególnie w pierwszym utworze, który w ich wykonaniu bardzo mi się spodobał "Na Jamajce".

Później przyszła kolej na 97 Łódzką Drużynę Wędrowniczą - dwie dziewczyny śpiewające a capella. Naprawdę świetnie zgrane dobre głosy. Tradycyjnie - skojarzeniowo: KOGOTO. Jedyny mankament: utwory, mimo, ze dobrze wykonane (np. "Hej żegluj-że żeglarzu"), jednak podziałały usypiająco :(

Po występach konkursowiczów pojawili się zaproszeni goście. Pierwsze wystąpiły Młode Bra De Li, potem Całe Życie z Wariatami, a następnie Poszedłem na Dziób. Ja natomiast już dużo wcześniej poszłam w kierunku domu, więc nie słyszałam dwóch ostatnich. Ale z relacji "z drugiej ręki" wiadomo, że zabawa rozkręciła się nieco dopiero przy PnD.

NIEDZIELA.

Tym razem nie spóźniłam się aż tak bardzo i trafiłam prawie na początek imprezy. Trochę skonfudowana ujrzałam na "szantowej" scenie grupę... żeńskich (z jednym męskim wyjątkiem w postaci basisty) Mikołajów (w czerwonych czapkach i takichże kubraczkach). Prowadzącej wokalnie pani Mikołajce nie stroiła trochę gitara, ale jakoś udało się dograć do końca, przy koleżeńskim wspomaganiu instrumentalno-klaszczącym zespołów siedzących na sali. Dość dobre głosy (znowu - podobieństwo do KOGOTO samo mi się nasunęło na myśl). Zespół, jak się dowiedziałam później, nazywa się "Całe życie z wariatami".

Wreszcie "nadejszła wiekopojmna chwila" - czyli ogłoszenie wyników konkursu. Bardzo ciekawe była nagroda w ramach wyróżnienia. pt. "Zespół dla zespołu..." - już myślałam, że wyróżnieni dostaną w nagrodę jakiś zespół np. na 24 h :-) - byłby to bardzo interesujący precedens w konkursach "szantowych". Ale okazało się, że było to tylko przejęzyczenie prowadzącego i zespół wyróżniony nie dostał w rezultacie żadnego zespołu. A szkoda :-)

I tak:

W kategorii harcerskiej konkursu na festiwalu Szantowiązałka 2004 (bo była i taka kategoria): II miejsce zajęła "Błękitna Przystań", a I miejsce - 97 Łódzka Drużyna Wędrownicza (reprezentowana przez wspomniane już przeze mnie dwie dziewczyny, śpiewające ładnie a capella) - w nagrodę dziewczyny dostały gitarę i (cytuję) "...bezpłatne cumowanie w Rucianem w sezonie 2005" :).

Pozostałe dwie kategorie: zespołów konkursowych i występujących w recitalu - jury zdecydowało się połączyć, i w tej łączonej kategorii podział miejsc wyglądał następująco:

I miejsce(jak najbardziej zasłużenie): Może i my

II miejsce: Pero & Friends

III miejsce: Lego


Po wynikach konkursu zagrali niedzielni goście: Flash Creep, Canoe i Perły i Łotry, którzy bezsprzecznie wywołali najwięcej emocji na sali i tak właściwie - to najlepsza zabawa na tym festiwalu trwała własnie podczas perłowo-łotrowego występu. Łącznie z przyspieszonym (bo kilkusekundowym!) kursem dla grafików, przeprowadzonym przez Doktora, na którym można się było dowiedzieć, że istnieje taki kolor jak "krwistożółty" :-)

Mała fotorelacja - dzięki uprzejmości Jacka Jastrzębskiego i Piotra Romanowskiego (Canoe) - pod adresem: Szantowiązałka 2004 - zdjęcia.

I tak minęła szantowiązałkowa edycja festiwalu 2004. A kto zagra za rok? Poczekamy, zobaczymy... ;-)

P.S. Wspomagania merytorycznego udzielił Piotr "Johno" Onyszczuk (Róża Wiatrów) - jeden z jurorów konkursu. Wielkie dzięki :-)

autor Joanna Krakowiecka (Jayin) (Naczelna Służba ds. Aktualności, Koncertów, Śpiewnika i Całej Reszty), 07.12.2004 r.