Powrót do strony głównej Aktualności
Poręba w Gawrze ArchiwumNowsza notkaStarsza notka
Specyfika wrocławskich koncertów szantowych ostatnio wykazuje pewną rozbieżność. Pomiędzy dwoma klubami, o znanych wszystkim z Was nazwach Gawra i Łykend, kursuje żeglarska brać spragniona ulubionych dźwięków. Tym razem w tym pierwszym z wymienionych klubów, czyli w Gawrze, odbył się koncert Jurka Porębskiego oraz - jako wprowadzającego - zespołu Za Horyzontem.

O ile w Łykendzie można spodziewać się dobrego nagłośnienia, o tyle Gawra pod tym względem wypada rozmaicie. Tym razem wyszło to jednak na korzyść powoli gromadzącej się publiczności, ponieważ czekając na mającą dotrzeć resztę niezbędnych sprzętów, Jurek Porębski - z naszą skromną pomocą, dobre pół godzinki zabawiał zgromadzonych   r o z m a i t y m i  muzycznymi ciekawostkami ze swojego (i nie tylko) repertuaru. Pomimo ogromnej imprezowej konkurencji tego dnia (jak pewnie wiecie, w tym samym czasie we Wrocławiu odbywały się koncerty w ramach Juvenaliów, min. Raz Dwa Trzy) zwolennicy żeglarskich dźwięków niemal szczelnie wypełnili Gawrę, nawet pomimo dość wysokich cen zaproszeń (tak, tak - liczba miejsc była limitowana).

My, czyli Za Horyzontem, rozpoczęliśmy - jak to mamy w zwyczaju od pewnego czasu - z przytupem, instrumentalnie, przechodząc przez utwory najszybsze do wolniejszych, na sam koniec pozostawiając ballady, aby wszyscy mogli wczuć się w klimat, jaki tuż po nas miał publiczności zaprezentować Poręba, który przecież nostalgicznie raczej wszystkich nastraja.

Pierwszy set - klasyczny dla "porębowego" stylu, znanych wszystkim (nie było takich ,którzy by nie podśpiewywali) piosenek, trwał dobre 50 minut, po czym nastąpiła równie klasyczna przerwa:) Po niej zaś wzmocniony nieco... siłami drugiej gitarki i skrzypiec (nie myślcie sobie!:)) Jurek przystąpił do dalszego bawienia publiczności. W trakcie "Portowej Tawerny" nastąpiła niespodziewana wymiana "plumkających w cieniu": moją skromną osobę zastąpił znany we Wrocławiu bluesman Witek Mizia, co zaowocowało kilkoma piosenkami Jurka zagranymi nieplanowo, ale właśnie w tym klimacie.

Oczywiście nie obyło się bez konkursów, czyli "szanty na sukces", jak to nazywa Jurek, oraz jego własnej, subiektywnie przyznawanej nagrody za "najładniej rozśpiewany stolik", którą był dzban ulubionego napoju tegoż mebla:)
W ramach pierwszego konkursu na scenę zdecydował się wyjść "nikomu nie znany":) Darek Raczycki "Macoch", jako jedyny w stawce nagrodzony grand prix wieczoru - czyli Wielkim Serdecznym Uściskiem Dłoni Prezesa;)

Końcówka koncertu odbyła się w większości przypadków ludzkich na stojąco, po czym (tu mój debiut w roli konferansjera) bez większego trudu,po zapowiedzi trasy Starych Dzwonów, udało się Jurka namówic na jeszcze jedną piosenkę, tym razem był to utwór Janusza Sikorskiego, ku pamieci którego owo tournee Starych Dzwonów się ma odbywać. Niestety Jurek spieszący się na pociąg nie mógł z nami pozostać tak długo, jak byśmy chcieli, ale nie przeszkodziło nam to w cudownym rozmnożeniu gitar i zabawie do...

Z ciekawostek: jeśli ktoś nie chciał słuchać - jego strata. Skrzypce były nie nagłaśniane i tylko siedzący blisko mieli okazję Beatkę usłyszeć (to jest specyfika rozchodzenia się dźwięku w Gawrze). Zabrakło mi tylko mojej ulubionej opowieści o 4 mewie (jak ktoś jeszcze nie zna, to trzeba szybko nadrobić:)), a poza tym jak dla mnie występ z Jurkiem to czysta frajda i ogromna radość.

Oby częściej...

Grzegorz "Furman" Siwek
Za Horyzontem

autor Joanna Krakowiecka (Jayin) (Naczelna Służba ds. Aktualności, Koncertów, Śpiewnika i Całej Reszty), 14.05.2005 r.