Powrót do strony głównej Aktualności
Podsumowanie Festiwalu w Giżycku ArchiwumNowsza notkaStarsza notka

IX Festiwal Piosenki Żeglarskiej "Szanty w Giżycku 2001" - korespondencja Krzysztofa Malinowskiego z Kanady.

Moja droga do Giżycka była długa i męcząca. Najpierw lot z Toronto do Warszawy, potem podróż do Świnoujścia na Regaty Gryfa Pomorskiego i dopiero stamtąd po tygodniu "orania" Bałtyku, kompletnie wyczerpany, dotarłem do Giżycka. Trafiłem tam na zaproszenie Jurka Porębskiego i Andrzeja Koryckiego, którzy uznali, że już czas najwyższy abym zaprezentował swoją twórczość na jakimś poważnym festiwalu w Polsce. Wielka to dla mnie sprawa, tym bardziej, że tak wiele dobrego słyszałem o festiwalach szantowych w Polsce, które ponoć nie mają sobie równych w świecie.

No i nie zawiodłem się. To co zobaczyliśmy (dojechała jeszcze do mnie Kasia Malinowska i Arek Wlizło - też z Kanady) przeszło nasze najśmielsze wyobrażenia... Przez tydzień Giżycko tętniło festiwalowym pulsem. Pomyślano nawet o tych, którzy chcieli poprawić swój warsztat estradowy i dla nich prowadzone były warsztaty marynistyczne pod okiem Andrzeja Koryckiego i Marka Siurawskiego. Tłumy ludzi oglądało przedpołudniowe koncerty na plaży miejskiej a ostatnie trzy dni festiwalu w twierdzy Boyen to już było czyste szaleństwo... Skąd się tam wzięło tyle narodu, tego nie umiem wytłumaczyć. Według oficjalnych danych, festiwal ten ogląda ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Nie liczyłem, ale chyba się zgadza... zresztą, kto by to policzył?

Wielkie słowa podziwu należą się organizatorom festiwalu, którym jest Giżyckie Centrum Kultury. To, w jaki sposób potrafili zapanować nad tak gigantycznym przedsięwzięciem zostanie ich wielką tajemnicą...

Oprócz wspomnianej Kasi i Arka zagrali ze mną: Andrzej Korycki, Michał Pańczyszyn, Ryszard Muzaj, a w chórkach dzielnie pomagał sam Jurek Porębski. Wymieniona kolekcja artystów to oczywiście legendarne "Stare Dzwony", tyle że bez Marka Siurawskiego, który tego akurat dnia był "zapowiadaczem" i prowadził koncert. Możliwość wystąpienia na jednej scenie z całą polską czołówką szantową, to przecież nie lada gratka nawet dla stałych bywalców podobnych imprez w Polsce, a co dopiero dla kogoś, kto nie był w kraju blisko piętnaście lat...

Nigdy nie zapomnę jak kilka tysięcy gardeł śpiewało ze mną "Porąbane szczęście", piosenkę której przecież nikt wcześniej nie znał (napisałem ją tuż przed festiwalem). Była to fantastyczna publiczność i najlepszy juror festiwalu - nie ujmując oczywiście nic tym, którzy z racji swojej fachowości oceniali nas jako oficjalne jury... Najtrudniejszy, ale i zarazem najprzyjemniejszy "egzamin" jaki przyszło mi zdać, miał miejsce w przyjemnym hoteliku "Zamek", gdzie po jednym z nocnych koncertów poproszono mnie o prywatny recital dla samych "Starych Dzwonów" i licznego grona ich przyjaciół.

Teraz wiem, że takie klimaty można znaleźć tylko w Polsce. Ale czemu akurat w Polsce? Co powoduje, że piosenka żeglarska ma takie powodzenie w kraju nad Wisłą?

A może to poziom polskich zespołów i wykonawców ma coś z tym wspólnego...? hmm... coś w tym jest, bo takich kapel jak te, które słyszałem w czasie koncertów nie znajdziesz chyba nigdzie indziej na świecie. Wtrącę tylko, że jeden z najsłynniejszych amerykańskich (nie polskich) festiwali pieśni morskiej w USA - i tu przemilczę który, żeby organizatorom nie było głupio - gromadzi około trzysta osób publiczności, co już podobno jest wielkim sukcesem...?

Wracając do festiwalu w Giżycku... Bardzo wysoko cenię sobie wyróżnienie i nagrodę festiwalu, którą otrzymałem z rąk wieloletniego prezesa PZŻ Pana Stanisława Tołwińskiego. Był to lot czteroosobową "Wilgą" nad moimi rodzinnymi Mazurami, których nie widziałem przecież tyle lat...

Wierzę, że nie była to moja ostatnia wizyta w Giżycku i kto wie, może trafię jeszcze na inne festiwale w Polsce. Poznamy się wtedy bliżej a póki co, zapraszam do zaglądania na internetowe witryny naszych klubów i festiwali szantowych po tej stronie Atlantyku. Być może "Zimowe Szantowanie" w Hamilton, "Knaga" w Toronto, czy też "Shanties - Chicago" okażą się tak atrakcyjne, że może kiedyś i Wy do nas przyjedziecie, czego Wam i sobie życzy:

Krzysztof Malinowski
V-ce Komandor Polish Canadian Yacht Club
"Zawisza Czarny" Hamilton
kmalinowski@hotmail.com

Polecam strony z tej strony Atlantyku:
http://www.bigwave.ca/~zawisza
http://www.shanties-chicago.com


Od redakcji: O postaci Krzysztofa Malinowskiego przeczytać możesz również tutaj.

autor Błażej Pajda (Współtwórca śpiewnika), 02.08.2001 r.