Powrót do strony głównej Aktualności
"Szanty" w Trójmieście? ArchiwumNowsza notkaStarsza notka

Podobnie jak Odet, interesuję się szantami od dziecka, z tą tylko różnicą, że urodziłem się w Gdańsku i dane mi jest obserwować od dość dawna tutejszą scenę szantowa. Rzeczywiście trudno uznać ją obecnie za prężną i rozwijającą się. Mam jednak wrażenie, że nigdy taka nie była! Owszem, działało na terenie Trójmiasta kilka dobrych kapel z kręgów piosenki żeglarskiej, jednak zazwyczaj wyglądało to tak, że jedne zawieszały działalność, zaś inne się budziły. Za swoiste apogeum trójmiejskiego ruchu szantowego uważam początek lat 90-tych, kiedy to grali znacznie częściej niż dziś różni "starzy wyjadacze", jak: Krewni i Znajomi Królika, Smugglers, trójmiejski skład Mechaników Shanty (na jego bazie powstał Atlant - dziś Atlantyda). Do tego trzeba koniecznie wspomnieć o Rysiu Muzaju, który rozwijał wówczas "karierę solową", a jednocześnie wciąż grał w Starych Dzwonach i jakiś czas w Smugglersach, oraz ewentualnie o EKT-Gdynia, ale wówczas jeszcze zespół ten nie przejawiał zbytniego zainteresowania szantami.

I to właściwie wszystko, co działo się w tym ruchu na Wybrzeżu. A był to, jak już wspomniałem okres najlepszy w całej bodaj historii trójmiejskiej sceny. Z wcześniejszych ekip koniecznie trzeba zaznaczyć obecność Packetu, któremu zdarzało się w późniejszych latach powracać, acz raczej tylko okazjonalnie. To znany z Packetu Grzegorz "Guru" Tyszkiewicz zakładał później grupę Smugglers. Za to Waldek Mieczkowski występował (i nagrał materiał) z zespołem Słodki Całus od Buby pod szyldem Broken Fingers Band.

Również wówczas swoje najlepsze przeżywał Bałtycki Festiwal Piosenki Morskiej. Bywali na nim najlepsi wykonawcy z kraju i z zagranicy (że wspomnę Cztery Refy, Mechaników, czy Stare Dzwony).

Później jednak było już tylko gorzej. Dlaczego? Ano dlatego najprawdopodobniej, że poza klubami studenckimi (jak Infinium, czy Bukszpryt), czy pubami (jak Contrast czy Wielki Błękit) ta muzyka na Wybrzeżu praktycznie nie istnieje. Latem, kiedy nad morzem są głównie tabuny turystów, zdarzają się imprezy z udziałem piosenek żeglarskich, niekiedy zwane dość szumnie festiwalami. Poza sezonem scena szantowa ma się bardzo źle. Dlaczego tak jest? Otóż mam wrażenie, że u nas morze nie wzbudza aż takich emocji. Ono po prostu jest tu na co dzień. Wiele rodzin w jakiś sposób ma z nim coś wspólnego, lecz zazwyczaj raczej odbiera to, niż dodaje romantyzmu. Pozostają więc żeglarze - a tych jest tylu, ilu jest. Sam o sobie mogę powiedzieć, że jestem "wierzący - niepraktykujący". Realia są takie, że brak czasu i pieniążków odciągnął wielu młodych ludzi od tego wspaniałego sportu.

Nie można jednak powiedzieć, że zupełnie nic się nie dzieje. Scena szantowa w Trójmieście mocno przeplotła się ze sceną folkową. Widać to dokładnie na przykładzie Królików, Smugglersów, czy nawet Atlantydy. Natomiast prawdą jest, że praktycznie nie powstają u nas nowe zespoły szantowe (poza Gdańską Formacją Szantową, ale jest to grupa z gatunku All-Stars :)) ). To smutne, niestety.

Co do występów „po knajpach” to też przeważają w tym przypadku zapewne realia finansowe. Na zapłacenie 1-2 osobom właścicieli pubów jeszcze stać. I to się pewnie szybko nie zmieni. Sam grywałem czasem w takich miejscach i wiem, że wiele pubów w dzień koncertu wychodzi „na zero”, a traktują to jako działalność promocyjną. Dla muzyków, jak się okazuje, to też niezła szkoła. Pamiętam, że Jacek Jakubowski z Królików wspominał mi, że granie w różnych dwuosobowych konfiguracjach (ostatnio najczęściej spotykana forma szatowania w Trójmieście - wystarczy spojrzeć na terminarz koncertów) sporo go nauczyło.

Co wiec można zrobić w takiej sytuacji? Ano trzebaby znaleźć miejsce gdzie dałoby się grać szanty regularnie... Może w którymś z gdyńskich klubów żeglarskich? Nowy budynek Klubu Studenckiego "Żak" we Wrzeszczu budził moje nadzieje, ale jak zobaczyłem go w środku, to mi przeszło... Lokal nie ma duszy, którą miała jego stara siedziba.

Reszta zależy już tylko od nas - wielbicieli piosenki żeglarskiej. Jeśli uda się znaleźć lokal i zorganizować w nim cykliczną imprezę, to trzeba jeszcze przekonać właścicieli, że warto. Niestety rynek rządzi się własnymi prawami.

Nadesłał: Rafał "Taclem" Chojnacki taclem@3miasto.net
www.folkowa.art.pl

Od redakcji: patrz także poprzedzająca Taclema wypowiedź Odeta szanty.pl/aktualnosci/notka.php?id=153

autor Błażej Pajda (Współtwórca śpiewnika), 30.01.2002 r.