Nowe - stare Mikołajki!
Czyżby organizatorzy przypomnieli sobie, jaki klimat panował w wiosce żeglarskiej kilka lat temu? Czyżby postanowili wskrzesić stare, dobre czasy, gdy w pierwszy weekend sierpnia do Mikołajek spływały dziesiątki jachtów a na koncerty sznytowe zjeżdżali ludzie z różnych stron polski?... Chyba tak!!!
Tegoroczny - już 24 festiwal szantowy w Mikołajkach pokazał, ze stolica Mazur - Mikołajki - znowu budzi się do życia. Tym wszystkim, którzy - podobnie jak ja - odwiedzili Mikołajki, nie trzeba pisać jak było. A ci, którzy nie byli... cóż... mogą jedynie przeczytać, pozazdrościć i przyjechać tu za rok.
Ale po kolei... Mikołajskie szanty rozpoczęły się w piątek, 2.08. Na pierwszy ogień wystartowali konkursowicze, którzy prezentowali swe umiejętności (bądź ich brak) przed szacownym Jury. W tegorocznym konkursie wystartowało 5 załóg. A oto wyniki burzliwych obrad:
- I miejsce i główna nagroda (sesja nagraniowa w Pro Studio Olsztyn) przypadła zespołowi "Prawy Ostry" z Białegostoku
- II miejsce (50 litrów złocistego browaru) zdobył zespół "Przechył" z Olsztyna
- III miejsce (oraz rejs dla całego zespołu) zdobył zespół "Grogers" z Ostrowca Ś.
Jury przyznało również dwa wyróżnienia.
Poziom jaki zaprezentowali w konkursie był naprawdę bardzo różny. I tu taka mała uwaga do organizatorów... oszczędźcie nam - słuchaczom - kontaktów z podmiotami o wątpliwym potencjale artystycznym. Przecież istnieją np. kasety demo, dzięki którym można dokonać wstępnej weryfikacji.
Po części konkursowej i rozdaniu nagród na scenie pojawił się sam organizator ze swoim zespołem czyli Kazik i Żeglarze. Przywitali oni Mikołajki muzyka żywą, skoczną, porywając tłumy do wspólnej zabawy. Przypomnieli wiele starych i często zapomnianych utworów.
Jako gwiazda piątkowego wieczoru zaśpiewali chłopcy z zespołu Kliper z Radomia. Choć wystąpili w lekko okrojonym składzie (bez Bernarda), klasyczne brzmienie rozpłynęło się po wiosce... Klipry (nie KLIPERSI !!!!) zaśpiewali autorskie utwory, promując swoją pierwszą płytę, jak i szantę "masowego rażenia".
Drugi dzień - tj. sobota 3.08 - rozpoczął się koncertem laureatów. Młodzi znów zaistnieli na scenie prezentując swe umiejętności, tym razem dla coraz liczniej przybywającej do wioski braci żeglarskiej.
Po raz pierwszy w tym roku wioska żeglarska wybierała swoją Miss. Do konkursu stanęło 5 pięknych kobiet (o dość szerokim przekroju wiekowym). Tytuł najpiękniejszej i bardzo atrakcyjną nagrodę wywalczyła Ewelina Draber. Pozwólcie, że na tym skończę opis wyborów miss, gdyż w przeciwnym razie musiałabym bardzo skrytykować zachowanie niektórych kandydatek, które to wprowadziło niepotrzebne zamieszanie na scenie. A dla potencjalnych odbiorców... ogólny niesmak.
Na szczęście szybko miejsce pań zajął zespół Atlantyda, rodem z Gdańska. Swą muzyką porwali do wspólnych pląsów brać żeglarską, która szybko zapomniała o wcześniejszych wydarzeniach.
Trudne zadanie stanęło przed zespołem Klang z Rzeszowa, który wystąpił na zakończenie dnia. Zespół - jak zwykle - pokazał swoją wysoką klasę. Szeregi zespołu Klang niedawno zasilił Bartosz... o głosie głębokim jak depresja nad Morzem Martwym. Chłopcy zaśpiewali swe własne utwory ze swoich dwóch wydawnictw a Bartosz zaprezentował również fragment arii Moniuszkowskiej, za co otrzymał w pełni zasłużone gromkie brawa.
Trzeci, ostatni dzień koncertu, był wyjątkowy. Na początek we wspólny rejs (choć z małym opóźnieniem czasowym) zaprosili Jurek Porębski i Andrzej Korycki, którzy przyjechali do Mikołajek wprost z dalekiego Szczecina. Specyficzny klimat, który zaprezentowali przypadł do gustu słuchaczom.
Również swoją klasę pokazał zespół EKT z Gdańska. Śpiewali długo i głośno!!! Nieśmiertelny Mesalina porwał do zabawy, a "lekko ochrypnięty" Janek Wydra na długo przejął w panowanie Mikołajską scenę.
Ale wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć. Na zakończenie na scenie znów pojawił się Kazik i Żeglarze, aby pożegnać wszystkich muzyką i zaprosić tu znów za rok.
Tak wyglądał festiwal od strony artystycznej... jest jednak jeszcze druga strona "medalu".
Do wioski żeglarskiej znowu wróciło życie. To, że koncerty kończyły się o godzinie 2-3 w nocy, nie oznaczało, że wszyscy grzecznie szli spać do swych koi. Radosne brzmienia słychać było aż do białego rana... wystarczyła gitara i dobre chęci, aby miło spędzić czas.
Również godnym odnotowania jest pomysł organizatora. Po raz pierwszy
od 7 lat przed Tawerną zacumowała barka, na której zorganizowano scenę. To był bardzo trafiony pomysł - i Kazik obiecał mi, że barka powróci jeszcze do Mikołajek, aby koncerty mogli odbierać zarówno słuchacze z lądu jak i z pomostów i jachtów (jak miało to miejsce w tym roku). Miejmy nadzieję, że Kazik dotrzyma słowa!!!
Na koniec pokuszę się o podsumowanie... Jak było? - raczej dobrze. Pomijając niedopracowane drobne detale (patrz konkursy), było całkiem sympatycznie... Może być jeszcze lepiej... i tu ukłon w kierunku organizatorów - zrobiliście duży krok w stronę lepszego. Ostatnie lata pokazały kryzys w Mikołajkach, dziś było zdecydowanie lepiej... Mam nadzieję, że nie osiądziecie na laurach i że to dopiero początek zmian. Czego Wam - organizatorom, i nam - żeglarzom z całego serca życzę.
Swe gorące spostrzeżenia spisała
Gosia Krasoń (Wrona^^)
W przygotowaniu fotorelacja. Beata Ciszewska (Psyche, nadworny fotograf ;-)), 26.08.2002 r.
|