W sobotę, 14 stycznia, o godzinie 11.00 był piękny słoneczny dzień. Na niebie nie było ani jednej chmury. W kościele Franciszkanów w Gdyni, w kompletnej ciszy, wielki tłum ludzi: rodziny, przyjaciół, znajomych, czekał na rozpoczęcie pożegnalnej mszy. Razem z wejściem księdza, ciszę przerwała spokojna muzyka. Nikt nie mówił kompletnie nic, poza księdzem, który wspominał swojego wieloletniego przyjaciela.
- Józek, jak ty to robisz, że jak jedziesz na tych rolkach, to skręcasz tam gdzie chcesz, że zatrzymujesz się tam gdzie chcesz...? Ja tak nie umiem!- miał narzekać ksiądz
- To proste. Wystarczy, że bardzo się tego chce i to się samo robi! – miał odpowiedzieć Józek.
...Bardzo chcielibyśmy, aby można było cofnąć czas. Niestety, Józku, tutaj twoja złota zasada zawodzi. Tak się "samo nie zrobi". Ale przecież można tą zasadę też stosować, tak jak ty, chociażby w muzyce. Chcieć i robić to, czego się chce.
- ...Bo Józek robił wszystko, jak i ile się tylko dało. Cały czas, na pełnych obrotach. Tworzył muzykę. Kochał to. Musieliśmy go czasem powstrzymywać, bo Józek miał sto pomysłów na minutę i wszystkie chciał realizować jednocześnie.
W kościele tłum wydawał się wielki, ale na cmentarzu pojawiło się chyba drugie tyle ludzi, albo i więcej. Spodziewaliśmy się wielu osób, ale to przeszło wszelkie wyobrażenia. A jednocześnie jakoś ciepło się na sercu robiło, że Józek miał tak wielu przyjaciół, którzy przyjechali z najdalszych zakątków Polski, żeby być z nim tego dnia. Ponoć wielkość człowieka mierzy się nie tylko jego dokonaniami, ale też liczbą osób, które zachowają go w sercu. Józkowi nie brakuje ani jednego, ani drugiego, z pewnością.
- Wiele osób pytało mnie, czy będę miał zdjęcia z pogrzebu Józka. Nie. Nie będę miał. Nie robiłem zdjęć na pogrzebie ponieważ nie chcę utrwalać jak odchodził, ale jak był. Jak śmiał się z nami, jak grał, śpiewał, a także ludzi którzy w ostatnich dniach tak gorąco go wspominali. Takich imprez, jak te dwie w Contraście, nie powstydził by się żaden festiwal w Polsce, a to byli tylko przyjaciele, znajomi i fani Józka. Te kilka ostatnich dni powoduje, że pomimo, że serce boli - to wiemy, że Józek Kaniecki zostanie z nami na zawsze - [tekst made by Tramway]
...Fakt faktem - wszyscy chcą pamiętać i pamiętają Józka grającego, śpiewającego, uśmiechającego się. Nie innego.
Podobno, kiedy w Watykanie umarł papież Jan Paweł II, Józek wraz z żoną byli na koncercie. Smutna cisza, jaka zapadła - kiedy dotarła do wszystkich ta wiadomość - wydała się Józkowi chyba zupełnie nie na miejscu, bo powiedział z przekonaniem:
- Papież wolałby słyszeć muzykę, a nie płacz albo ciszę. Po czym wyciągnął skrzypce i zagrał "Kiedy góral umiera...".
A dla Józka zagrali ostatniego sobotniego wieczoru Jego przyjaciele i znajomi. Wspominając go z uśmiechem i grając i śpiewając tak, jakby on tam był razem ze wszystkimi.
Z pewnością był. I wcale nie chodzi tu o jego portretowe zdjęcie powieszone na ścianie gdyńskiego Contrastu, na scenie. Na kolorowym zdjęciu Józek się uśmiecha, a jego wzrok jest skierowany na zebranych przyjaciół i - dalej – na morze, widoczne za oknami.
Zagrali ci, z którymi Józek grał, których uczył i z którymi spędzał swój czas w Trójmieście i nie tylko. Smugglers, Słodki Całus od Buby, Gdańska Formacja Szantowa, Zayazd, Janek Wydra (EKT Gdynia), Waldek "Degener" Iłowski (Mietek Folk), Trzy Majtki i inni. Uczennica Józka - może mająca ze 12 lat dziewczynka - zagrała na skrzypcach to, czego ją uczył. Znowu tłum ludzi w Contraście, znowu poczucie tego, że jesteśmy tutaj dla jednej osoby. Że mimo smutku i żalu życie idzie dalej i Józek z pewnością chciałby, żeby każdy umiał i chciał nadal się bawić i śmiać, grać i śpiewać. Świeczki na stołach, ułożone w napis JÓZEK, puszczone w obieg gazety z artykułami o nim, na kole sterowym ktoś umieścił kartkę z wydrukowanym, czarno-białym zdjęciem – idącego przed siebie i uśmiechniętego Józka.
"...Spotkamy się wszyscy tam, w Fiddler`s Green..."
"Na "józkowych" koncertach w Kontraście (czwartek i sobota) zdałem sobie sprawę, z iloma zespołami Józek był związany. Wiedzieliśmy w Smaglach/Szelce, że nie jesteśmy jedyni :o), że czasy sprzed kilkunastu lat, kiedy Józek poświęcał się prawie wyłącznie tym dwóm kapelom, już przeminęły. Szanowaliśmy jego prawo do takiego wyboru, a on nas za to chyba lubił. Nie ułatwiało to współpracy, ale jak pokazały ostatnie miesiące, dało się coś zrobić i to wcale niemało - powstało parę aranży do piosenek nowych i starych, pojawiły się zupełnie nowe rzeczy, również z inicjatywy Józka...
Ale chyba najważniejsze jest to, że nauczyliśmy się w tych trudnych okolicznościach szacunku dla siebie nawzajem.
Co jeszcze? - Coraz bardziej odczuwam jak ważną osobą w zespole był Józek. Jeśli komuś wydawało/wydaje się inaczej, to był/jest w grubym błędzie..."
[Jachu / K. Janiszewski - Smugglers]
W Contraście pojawiła się też Magda – żona Józka, żeby z nami być tego wieczoru. Weszła na scenę, by przy akompaniamencie gitar zaśpiewać dla Józka po raz ostatni dwie piosenki. Pierwszą - "Tear in heaven", zaczęła sama, ale powoli dołączyły do niej głosy innych i wkrótce wszyscy razem pomagali jej śpiewać, tak samo jak kolejną piosenkę: "Wonderfull world" - którą śpiewał każdy, kto znał tekst, a jak nie znał, to nucił jak umiał...
A Józek z portretu uśmiechał się porozumiewawczo, jakby to właśnie chciał widzieć i słyszeć w tym dniu.
Na samym końcu koncertu na scenie pojawił się zespół Prima Vista, z którym Józek rozpoczynał jakieś 20 lat temu swoją przygodę z muzyką i sceną. Specjalnie dla Józka członkowie zespołu przyjechali na to spotkanie koncertowe i "...po raz pierwszy i ostatni grając z playback`u!" wystąpili w Contraście. Z niespodzianką.
Niespodzianka była rzeczywiście zaskakująca. Rozbawiony nastrój prysł, ustępując nostalgii. Prima Vista zaśpiewało "live" w klimatach "Wolnej Grupy Bukowiny" na scenie, a z głosników rozlegał się playback tych nagrań. I wtedy – z tego playbacku - rozległy się znowu w Contraście dźwięki... skrzypiec Józka, których tutaj już nikt nie spodziewał się usłyszeć...
- Józek, co ty się tak uśmiechasz, kiedy nam smutno...? No, jak to tak?... - powiedział ktoś nagle, patrząc na portret Józka, wiszący na ścianie.
Późno w nocy wróciliśmy do swoich domów, zabierając ze sobą w pamięci uśmiech Józka i muzykę, wspominając po drodze wszystkie dobre chwile, jakie zdarzyło nam się przeżyć w jego towarzystwie.
Muzyka będzie dalej grała, na tym ziemskim naszym padole. A Józek będzie tam, w Fiddler`s Green, patrzył na nas z góry i będzie czekał aż kiedyś spotkamy się wszyscy i zagramy i zaśpiewamy razem, nie tylko z playbacku. A czasem podrzuci nam może jakiś pomysł na nowy utwór, albo nagłe olśnienie, kiedy nie będzie wiadomo, jak zaaranżować ten kawałek, albo tamten...:-)
Ale do tego czasu będzie nam tutaj brakować go bardzo...
"...Wehikuł czasu, to byłby cud...
Umarł skrzypek
Na Józka Kanieckiego pamiętanie
Umarł skrzypek
Koncert odwołany
Skrzypcowy futerał w piórkach anielskich
Drogą mleczną skrzypka niesie
Panie Jezu
Będzie nut cudowne rozmnożenie
A na pomnożony chleb spłynie miód
Jak Józek zagra
Boże Ojcze
Skrzypek idzie do Ciebie
I będzie tam Tobie w tym niebie jak w niebie
Jak Józek zagra
Tam muzyka -
Tu smyk złamany
Skrzypek umarł
Koncert odwołany
Jarosław Kroplewski
Wiersz spisała pieczołowicie z gazety oglądanej w Contraście: Joanna "Asiek" Lubert
Zdjęcia użyczył: Tramway www.tramway-foto.za.pl
Joanna Krakowiecka (Jayin) (Naczelna Służba ds. Aktualności, Koncertów, Śpiewnika i Całej Reszty), 17.01.2006 r.
|