Dzięki informacji Jurka Rogackiego znalazłem się w czwartkowy wieczór w łódzkiej Oberży Folkowej "Zapiecek". Miał grać zespół określany jako młody i obiecujący, "Prawy Ostry" z Białegostoku. Postanowiłem zajrzeć tam na godzinkę - następnego dnia od rana praca, ale po całodniowej konferencji kilka chwil muzyki mogło być miłą odmianą. Hehe, jak się okazało, mój chytry plan zostania w Zapiecku tak krótko totalnie nie wypalił! Wieczór był tak sympatyczny, że lokal opuściłem dopiero po drugiej w nocy...
W Zapiecku tradycyjnie było ciasno - pomieszczenie nie jest zbyt duże (co jednak niedługo się zmieni!) - nie na tyle jednak, żeby nie dało się dość swobodnie przecisnąć do baru. Zostawiłem tam pieniążka, w
zamian za co otrzymałem kufel zimnego złocistego napoju oraz uśmiech i życzenia, żebym miło spędził zapieckowy czas :-)
Zespół jeszcze dłuższą chwilę instalował się na scenie. Ustawianie głosów i instrumentów napotykało na drobne problemy techniczne, ale w końcu udało się doprowadzić wszystko do zadowalającego stanu. W międzyczasie wysłuchałem kilku opinii innych osób o zespole, szczególnie o ich niebywałym zapale do muzykowania i radości jaką im to niewątpliwie przynosi.
W końcu oficjalnie zaczął się występ, na początek usłyszeliśmy muzyczny ukłon w stronę Czterech Refów i Jurka Rogackiego, gospodarza wieczoru - jedną z jego piosenek. Chłopaki grają naprawdę ładnie, zarówno standardy żeglarskie (słychać dość duże zainteresowanie repertuarem grupy "Mietek folk") jak i ich własne kompozycje. Zespół osiągnął niezły poziom, można ich słuchać z przyjemnością. Ich utwory są ciekawe, solidnie zaaranżowane i nie można się przy nich nudzić. Zgadzam się jednak z opinią, że może za jakieś pół roku okaże się, co z nich naprawdę wyrosło :-)
Chęci do grania chłopakom wystarczyłoby za trzy inne zespoły! Ich wejścia sceniczne były nadspodziewanie długie, wydawało się wręcz, że z żalem schodzą ze sceny na przerwę, mimo że czekało na nich piwo, a poźniej także zachwycone fanki ;-) To bardzo dobrze, że w "Prawym Ostrym" nie widać żadnej artystycznej maniery i napuszenia, mimo że kilka festiwalowych nagród już w końcu mają w swoim dorobku. Oby to utrzymało się jak najdłużej!
Występ trwał bardzo długo, zakończył się już po północy. Wtedy zaczęła się chyba najsympatyczniejsza część koncertu. Ktoś rozpalił znajdujący się tuż obok kominek (w końcu to Zapiecek!), rozszedł sie miły zapach palących się drew i zrobiło się naprawdę błogo. Zespół jak się okazało wcale się koncertem nie znużył, bo zaraz zaczęła się druga, nieoficjalna cześć występów. Już siedząc przy stole chłopaki śpiewali a cappella utwory z klasyki żeglarskiej, ale także innych zaprzyjaźnionych zespołów, nie licząc kawałka U2 (jaki był jego tytuł?). Z radością się do ich śpiewania dołączyliśmy, a tych muzycznych wstawek słuchało uważnie conajmniej pół "Zapiecka".
Ech, środek nocy, rano do pracy, musiałem więc się ewakuować, chociaż wspaniały "wieczór" w oberży trwał nadal. Co pozostało? Mam nadzieję, że chłopaki jeszcze nie raz zagoszczą w Łodzi, tym bardziej, że byli tu raptem dwa tygodnie wcześniej przy okazji targów Boatshow i związanego z nimi przeglądu Boat Songs. Mam nadzieję, że odczuli jak miło są tutaj widziani :-) Poza tym, można być pewnym, że ujrzymy ich jeszcze na niejednym festiwalu - póki co, zapału do podróżowania na imprezy muzyczne mają naprawdę dużo!
A co w samym "Zapiecku"? Dzięki wytrwałości Jurka i dobremu przyjęciu przez bywalców, czwartki żeglarskie będą trwać i na pewno jeszcze nie raz dostarczą nam miłych wrażeń. Jak już wspominaliśmy, lokal wreszcie się rozbudowuje! W piwnicy powstaje druga sala, w której docelowo odbywać się będą koncerty! Wspaniale! Z tego jednak powodu może się okazać, że niedługo "Zapiecek" będzie przez jakiś czas nieczynny, tak aby można było dokonać koniecznych przeróbek. O planach koncertowych "Zapiecka" jak i o terminie ewentualnej przerwy postaramy się Was na bieżąco informować.
Wilczy Marcin Wilk (Redakcja "szanty.art.pl"), 30.11.2002 r.
|