Jakie jest Gniazdo, każdy widzi. Pirata wyobrazić sobie też nietrudno. Tej nocy w Gnieździe nie trzeba było sobie ich wyobrażać - piratów ci u nas dostatek! :) Przyciągnął ich - piracki, oczywiście - zespół z Sanoka: Yank Shippers.
"To my, bracia korsarze! To my, przebiegli tak!
Te blizny, tatuaże... Jolly Roger to nasz znak!"
My również postanowiliśmy sprawdzić ich pirackie możliwości. W trosce o nasze spracowane odwłoki zadzwoniliśmy do GP wcześniej, aby przekabacić panią i zarezerwować kawałek miejsca. Niestety, miła pani przy telefonie okazała się nieubłagana, zgodnie z zapowiedzią na www GP: "Nie przyjmujemy żadnych rezerwacji na imprezy biletowane - wszyscy mają równe szanse się zmieścić." Polityka nie całkiem zrozumiała dla mnie, tym bardziej, że i tak rezerwacja to koszt 20 zł (kaucja bezzwrotna), a wchodząc na imprezę biletowaną tym bardziej mam ochotę na miejsce przy stoliku. Ale ja to już stara jestem i wybredna, skoro system działa, znaczy: sprawdza się.
Jakież jednak było nasze zdziwienie, kiedy na jednym ze stolików ujrzeliśmy tabliczkę "rezerwacja". Widać istnieje jeszcze inna kategoria klientów, do których my nie należymy ;-)
Nadal w trosce o te same odwłoki dotarliśmy do GP przed 19.00. Problemu z miejscem nie było żadnego, a może było po prostu za wcześnie na zaczynanie imprezy? W każdym razie, stolików wolnych do wyboru, do koloru, zatem okazało się, że rezerwacja nie była potrzebna. I dobrze, zaoszczędziliśmy 20 zł :-)
"Nie siedź w domu jak kołek, wiosło w rękę chwyć,
Ruszaj z nami na morze, tam zaczniesz żyć."
Zespół z Sanoka, w ilości sztuk trzech, siedział smętnie pod ścianą i wspominał koncert wczorajszy, w łódzkim GP (chłopaki strzelili sobie tournee :). Bongos, leczony na zmianę antybiotykami, alkoholem i dobrymi radami, odzyskiwał kolorki po prawdziwej chińszczyźnie, przyrządzanej przez Wietnamczyków. Powoli sala zaczęła się zapełniać, pojawiła się też reszta zespołu i różnorakie przyległości oraz metr piwa.
Piwo na metry jest bardzo zacnym wynalazkiem, nie trzeba co chwila biegać do baru i stać w kolejkach. Albo czekać, aż towarzysz skończy swoje. Ale GP, sprzedając piwo hurtowo (wszak to naraz jest 5 litrów!), nie udziela na metr nawet złotówki zniżki w stosunku do ceny "rynkowej", czyli pojedynczego kufelka. Czyżby nie zależało im na hurtowej sprzedaży? Wszak wiadomo, że na kufelki kupi się mniej...
Wreszcie doczekaliśmy się wejścia zespołu na scenę. Trzeba przyznać, że akustyk w warszawskim GP jest naprawdę niezły, funkcję tę ciągle pełni Fajer i mamy nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Podobno w łódzkim GP też pod tym względem jest już nieźle, sprawdzimy przy okazji, bo mieliśmy stamtąd złe doświadczenia.
Ci, którzy nie znają Yank Shippersów, będą mieli okazję posłuchać ich już niedługo we Wrocławiu, podczas niedzielnego koncertu XVII Spotkań z Piosenką Żeglarska i Muzyką Folk (gorąco polecamy!). Reszcie zespołu przedstawiać nie trzeba. Ich credo artystyczne zamyka się w jednym słowie: żywioł! :) Nawet mimo złego samopoczucia Bongos dał z siebie sporo, a dałby jeszcze więcej, gdyby scena była na miarę jego możliwości. Niestety, nie było gdzie skakać (Bongos, poskaczesz sobie we Wrocku :). Ale układ choreograficzny do piosenki "Łódeczka" poszedł naprawdę nieźle...:))). Zespół zaprezentował materiał ze swojej najnowszej płyty "Na krańcach świata", czyli... była różnorodność. Jak sami piszą o płycie: "To płyta kontrastów. [...] Znajdziecie tu więc błękit jezior w piosenkach z Mazur, zieleń Irlandii w folkowych, skocznych rytmach, purpurę krwi w pirackich zaśpiewach, srebro księżyca w romantycznych balladach, a przede wszystkim poznacie smak przygody w podróżach na krańce świata." Ale nie zapomnieli o swoich starszych utworach, doskonale znanych przez publiczność, reagowali też na życzenia z sali :) Parkiet przed sceną szybko się zapełnił skaczącą i śpiewającą ciżbą, czyli było tak, jak na porządnym koncercie być powinno.
"Stara pieśń legendą tchnie
I rozbija się wiatrem wśród skał,
Na ma ma ma ma... Wiatrem wśród skał..."
Wszystko, co dobre, szybko się kończy, i chociaż szkoda (wszak przyjemności nigdy dosyć), to może i dobrze, bo przyjmować w siebie bezkarnie i bez przerwy litrów piwa się nie da. Na Yank Shippersów przychodzi się zdecydowanie poskakać, nie posiedzieć za stołem, więc i mięśnie w pewnym momencie odmawiają współpracy. Niemniej jednak gigantyczna dawka energii popłynęła ze sceny w tłum ("ręce, które leczą"? :)))), za co zespołowi serdecznie dziękujemy - tego nam było trzeba!
"Heja, hej! Kończy się już dzień...
Piracki grunt, odbijać z beczki szpunt,
Zakrzyknij "Hej!", po brzegi w kufle lej,
Usiądź lub stój! W Gnieździe Piratów opowieści snuj."
W relacji zamieszczono fragmenty piosenek zespołu Yank Shippers.
Tekst: psyche, foto: Wilczy Marcin Wilk (Redakcja "szanty.art.pl"), 23.02.2006 r.
|