Wieczorny występ świtzy z kapelą był dla mnie prawdziwym wydarzeniem. To było tak, jakby ktoś pozwolił mi "nażreć się" do woli najwspanialszych smakołyków. Przede wszystkim, wspaniały pomysł - folklor flisacki. Fantastyczne, cudowne pieśni, szczere i pełne treści, o którą tak trudno w nowo pisanych tekstach. Nietuzinkowe podejście do tematu. No i strona wykonawcza - na bardzo wysokim poziomie. Głosy Judyty i Grześka piękne i pełne, bez zbędnych manier wokalnych, fantastycznie współgrające. Kapela grająca z ogromną dyscypliną i kulturą wykonawczą. Nikt nie wyrywał się przed szereg i nie "solówkował się" kiedy nie było to potrzebne. Wspaniałe zachowanie na scenie - skromne i naturalne, bez zbędnego pohukiwania na publiczność. Jednym słowem - rewelacja!
Wszystkie festiwalowe "zadymy" odbywały się w cudownych miejscach i wyjątkowo sympatycznym towrzystwie. Gadulstwo i dobre humory do białego rana, powrót "na kwaterę" przez okno (tutaj słynny już cytat, którego autorem jest Jachu - "...nie za tyłek!!!"), no i płynny kisiel o temperaturze +40C lejący się z nieba.
Serdeczne Dziękju ! Sandomingo - pozostający pod wrażeniem
Stłukla (Smugglers)
Od red.: Wam, Smalce również dzięki za Wasze dwojenie sie na scenie ku radości naszych uszu :).
Marcin Wilk (Redakcja "szanty.art.pl"), 21.08.2005 r.
|