|
W
piątek, 14 września 2001 r. ruszył "Wiatrak". Skromniej
niż przed rokiem, ale mimo niepokojów o to, czy w ogóle
się odbędzie - ruszył.
W związku z
tragedią ludzi zupełnie przypadkowo mieszkających w Stanach
Zjednoczonych, ograniczono program piątkowego wieczoru tylko do
przesłuchań konkursowych. Wystąpiło 15 podmiotów
wykonawczych. Żeby tej części nie przedłużać,
powiem, że Grand Prix "Wiatraka" 2001 wygrał zespół
BRA-DE-LI z Radomia. I miejsce - zespół DKP. II miejsce - Kant z
Bytomia, a III miejsce ex equo: zespół Mordewind z Warszawy i Press
Gang z Giżycka. Tyle o konkursie. Zresztą, wspominam o nim pro
forma ponieważ najpiękniejszą częścią
Wiatraka jest śpiewanie o wodzie na wodzie.
Tak było i w
tym roku. W sobotę rano wszyscy chętni zapakowali się na dwa
niewielkie promy i popłynęli w śpiewający rejs ze
Świnoujścia do Ueckermünde w Niemczech. Na promie "Berlin" wprawdzie
nie było dachu nad głowami publiczności, ale za to była
porządna scena. Na "Renacie" natomiast sceny nie było za to
przyjazne, przytulne wnętrze stateczku. Możliwości techniczne
skłoniły organizatorów do próby podzielenia
grających na tych głośniejszych i bardziej kameralnych.
Wylądowałem na "Renacie". Muzycznemu rejsowi "kapitanował"
zespół Stare Dzwony wraz z przyległościami. Pięknie
było. To wspaniałe przeżycie słuchać Poręby,
Muzaja, Koryckiego, Szurawskiego czy Mordalskiego, znanych i mniej piosenek
przy akompaniamencie wiatru i wody. Zdarzyło się kilka
debiutów, zaśpiewał m.in. ulubiony przez organizatorów
i hojny sponsor Ryszard Mruk. Ech, przeżywał! Tak
dopłynęliśmy do Niemiec. Tu godzina w porcie,
publiczność powiększyła się o tambylców i
powrót do Świnoujścia. W drodze powrotnej wszystko - prawem
Kaduka - się pomieszało. Chodziło o to, żeby w
miarę możliwości wszyscy wszystko usłyszeli. Udało
się. Droga powrotna minęła jakoś szybciej. Dużo
dobrej muzyki: Ryczące Dwudziestki, Qftry, Orkiestra Samanta i inni.
Po powrocie, w porcie, odbył się koncert galowy z
ogłoszeniem wyników konkursu, koncertem laureatów i
gości "Wiatraka". Ten festiwal, choć - jak pisałem -
skromniejszy, ciągle jest dla mnie najpiękniejszym spotkaniem z
wodą, ludźmi i muzyką. Absolutnie wszystkich, i grających,
i słuchających, i tych lubiących wodę, zachęcam do
spotkania za rok w Świnoujściu. W zeszłym roku sterowałem
Pomeranią, w tym trzeba było więcej grać i nie
miałem na to czasu. A wrażeń znowu była wielka fura.
Ja na pewno tam wrócę.
Romek Roczeń (http://www.romanro.art.pl/)
Marcin Wilk (Redakcja "szanty.art.pl"), 25.09.2001 r.
|
|