Pierwszy koncert, na którym zespół wykonawczy zjawił się przed czasem, bo już o 19.30 został zlokalizowany na terenie Zapiecka przez Służby Wywiadowcze. W międzyczasie Zapieckowy sprzęt grający oswajał zgromadzoną publiczność z utworami Róży Wiatrów w wersji mechanicznej.
Równo o godzinie 20.05 Róża Wiatrów w ubraniach cywilnych zaczęła się dostrajać instrumentalnie, choć na początku były kłopoty z prądem (słynny już "prąd który nie działa") i kabelkiem od mikrofonu użytkowanym przez Ninję ("Coś jest nie tak z tym kablem!" - przytomnie zauważył Ninja, machając mikrofonem w kierunku "okienka", w którym krył się przezornie akustyk. - "Coś nie tak jest z tym wokalistą...!" - rzucił zza jego pleców usłużnie i konspiracyjnie Głos Zespołowy).
Koncert Właściwy zaczął się jednak z opóźnieniem - jednak tradycji stało się zadość ;-)
W strojach roboczych - Róża Wiatrów zaprezentowała tłumnie przybyłej publiczności utwory ze swojej pierwszej płyty i kilka pozapłytowych elementów, z czego w pamięci zostały:
- "Ławice Newfoundland" (za ogólne wrażenie)
- "Jasnowłosa" (za motyw włochatości nagłownej)
- "24 lutego" (za współpracę z publicznością)
Pamiętając o zaczętej jakiś czas temu akcji zbierania pieniędzy na leczenie Wojtusia Iłowskiego - RW zorganizowali aukcję jednej sztuki Płyty Pirackiej. Zacięta licytacja zakończyła się wygraną Grupy Spod Ściany - płytę "zdobyli" za pomocą stuzłotowego papierka :-) - i bonusem w postaci odśpiewania przez Przedstawicielkę Grupy: "Fiddler`s Green", ze wspomaganiem zespołu.
Nie zabrakło też akcentów znajomych - w postaci nawiązań m.in. do Pereł i Łotrów (w kwestii śledzi) czy Jurka Porębskiego.
Kolejnym akcentem było oficjalne składanie życzeń, częstowanie chlebem i solą oraz "Sto lat" dla Wybranki jednego z RW-owców (Johno) - która "mniej więcej jakoś tak" obchodziła swoje urodziny. Johno, jak przystało na odpowiedzialnego za układy damsko-męskie człowieka, wystąpił jako wokalista i odśpiewał w prezencie "Białą Sukienkę".
Im dalej w las - tym więcej zabawy - mówi stare przysłowie drwali. Tak też było na koncercie RW - przerwie "na papierosa" - nastąpiła pieśń kulminacyjna - czyli "Śmiały harpunnik" - przy której publiczność tak się zapamiętała w śpiewaniu, że nie chciała przestać, więc Róża Wiatrów sprytnie zmieniła temat i odśpiewała "Szkuner I'm Alone" - którego słowa znane były mniejszej ilości osób, a więc i poziom natężenia decybeli był znacznie mniejszy.
Na uspokojenie serc i gardeł - "Emeryt", potem klimaty irlandzkie (co to zielono tam, włosy syreny i inne takie ;-)
A pod koniec propagowano nawet muzycznie gromadzenie zapasów kalorii (vide: chipsy) lub też - jak się niektórzy upierali: właściwą opiekę nad zwierzętami klasy pies (którego dwie sztuki, w tym jedna "firmowa" - większa, a druga mi nieznana - jamnikopodobna - wędrowały między stolikami, a "firmowy" pies nawet dołączył w pewnym momencie na krótko do wokali RW-owych, wywołując tym samym wielką radość okolicznych piwopijców ;-)
Piosenka propagatorska nosiła tytuł "Zabraknie ci psa" i co poniektórzy kojarzą ją doskonale i prawidłowo z SDM-em i E.Stachurą.
Ogólnie rzecz biorąc koncert udał się pod każdym względem (może wyłączając początkowe kłopoty z kabelkiem :-) - a muzyka?...
Nooo... Wśród wielości instrumentów (struny gitary basowej oraz inne, a także struny głosowe osobiste wykonawców, harmonijka, flażolet)- zespół posiada fajną czerwoną gitarę... :-)
A tak poważnie: utwory na płycie - jak było to wielokrotnie podkreślane - reprezentują klimaty "piosenki pirackiej" - czyli teksty związane z szerokopojętymi urokami piracenia po morzach i oceanach plus wpadająca w ucho melodia - z dużą zawartością szybkich rytmów, chociaż znalazła się też na płycie ballada "Czas Kapitana" i polskojęzyczna wersja "Star from Count Dawn" (w związku z osobistymi sentymentami bardzo mnie to ucieszyło ;-) szczególnie, że aranżacja muzyczna jest "delikatnie" odmienna od wersji prezentowanej np. przez zespół Bumpers - więc niby to samo, ale trochę inaczej - dobrze się słucha).
Jeśli RW miałaby robić singla promującego tą płytę, to wahałabym się, czy lepiej na nim by było umieścić "Hej ruszajmy" czy może "Czarną Rafę", albo "Lauren Grey" - ale z pewnością singiel byłby "reprezentatywnym" kawałkiem całosci.
Poza wymienionymi utworami na płycie znalazły się także: "Korsarska ballada", "Abordaż", "Neptun", "A ty walcz", "Toast", "Czas na morze", "Niepotrzebne słowa" i piosenka o lekkim zabarwieniu swojskim-): "Tibi".
Płyta w całości dość dobra w odsłuchiwaniu, szczególnie wokale :-) - jeśli oczywiście ktoś lubi taką piracką tematykę i charakterystyczną muzykę do pośpiewania i poskakania w jej rytm - ale koncert zawierający te utwory, w wersji "na żywo" to o wiele lepsze wrażenia muzyczne :-)
O czym świadczy chociażby fakt, że na wczorajszej imprezie do godzin wczesnych porannych dotrwały w świetnym humorze i nieźle się bawiąc na imprezie właściwej i poimprezowej "anplagd szanty seszyn" - osoby, które do tej pory na dźwięk słów: "szanta", "piraci", "gitara", "morze" - krzywiły się i nie dawały się zaciągnąć do Zapiecka na dłużej niż godzinę :-)
I tutaj trzeba zdementować krążącą w czasie koncertu wśród publiczności pogłoskę o tym, jakoby piosenki RW opisywały przygody "Piratów z Karaibów"... Moi drodzy, otóż najpierw była Róża Wiatrów, a dopiero potem kapitan Jack Sparrow z "Klątwy Czarnej Perły"...;-)
Za relację i zdjęcia dziękujemy Jayin.
Poniżej przedstawiamy jeszcze kilka zdjęć z żywiołowego koncertu Hambawenah, który odbył się w Zapiecku w piątek, 13 lutego 2004 r.
Hambawenah, jak wiadomo, gra folk flisacki, ale nie są to spokojne, nudne piosenki. Wręcz przeciwnie - przy tym zespole można puścić się w tany (jak to uczyniła część publiczności Zapiecka w miarę możliwości lokalowych...). Zespół zaprasza do rodzimego Sandomierza na imprezę "Szantomierz 2004", która odbędzie się w dniach 23-25 lipca. Szykujcie się już dziś, bo impreza jest tego warta :-)
Fotografie wykonała psyche.
Beata Ciszewska (Psyche, nadworny fotograf ;-)), 04.04.2004 r.
|