Powrót do strony głównej Aktualności
KUBRYK 2002 - relacja z festiwalu ArchiwumNowsza notkaStarsza notka

 

XVIII Łódzkie Spotkania z Piosenką Żeglarską "Kubryk 2002" już za nami. Dlaczego warto było w nich uczestniczyć?

Kubryk jest jednym z tych festiwali żeglarskich, które - istniejąc od wielu lat - nie tracą na swoim znaczeniu. Tak jak kilkanaście lat temu, tak i teraz jest zaliczany do najważniejszych wydarzeń szantowych.

4 Refy

Cztery Refy i Ian Woods


Jurek Porębski, Andrzej Korycki, Asia Kwiatkowska i Wilczy

Jurek Porębski, Andrzej Korycki, Asia Kwiatkowska (Zespół o Wdzięcznej Nazwie)

Śmigiel zbiera Nagrodę Publiczności

Śmigiel zbiera Nagrodę Publiczności


All hands - publiczność

Kubrykowa publiczność podczas "all hands"

Mimo niemałej popularności Kubryk zachował swój szczególny charakter imprezy kameralnej. Daleko mu do szumu i rozmachu festiwali we Wrocławiu, Krakowie czy Giżycku. Główne koncerty od kilku lat organizowane są w sali kinowej Łódzkiego Domu Kultury. Wręcz słyną one z bardzo dobrego nagłośnienia (dzięki akustykom z Radia Łódź). Trudno o lepsze warunki do słuchania muzyki na żywo, tym bardziej, że sala nie jest raczej przewidziana do tańców i aktywnej zabawy. Dlatego na Kubryku można po prostu w spokoju usiąść i posłuchać muzyki.

Z drugiej strony festiwal nie ogranicza się jedynie do pomieszczeń ŁDK. W tym roku po raz pierwszy oficjalnie funkcjonowała tawerna festiwalowa, a jej rolę pełniła Oberża Folkowa Zapiecek. Można tam było usłyszeć zarówno gwiazdy piosenki żeglarskiej, jak i wykonawców o jeszcze niewielkim stażu.

Wiadomo, że Kubryk odbywa się w Łodzi, ale nie jest to pełna informacja. Stałym jego elementem są koncerty plenerowe nad oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Zalewem Sulejowskim. W tym roku połączone były z regatami o nazwie "Kubryk 2002". Tradycyjnym, choć nieoficjalnym wydarzeniem Kubryku jest imprezowanie w Wiśniowej Górze, dla niepoznaki zwane "noclegiem dla wykonawców" ;-). W tym roku śpiewy trwały do białego rana.

Do kubrykowych osobliwości należy także Nagroda Publiczności, która właśnie tu nabiera wymiernego charakteru. Podczas koncertu głównego po widowni chodzi Śmigiel z torbą, do której zbiera datki - zazwyczaj drobne pieniądze w miejscowej walucie, chociaż niekoniecznie! Zdarzają się też waluty obce, żetony telefoniczne, a kiedyś trafiła się chyba nawet tania biżuteria ;-)

Segars

Grupa 'Segars' z Bytomia


Anna Peszkowska i Ireneusz Herisz

Anna Peszkowska i Irek Herisz


Wilczy i psyche przy pracy :-)

Wilczy i psyche przy pracy :-) Foto: Ania Górecka z Passatu


Stołówka sprzyjała integracjom

Irek z Segarsów z Passatem i kawałkiem Miśka z Pereł ;-)

Najważniejszą jednak cechą, która wyróżnia łódzki festiwal jest konsekwentnie podtrzymywane przez animatora imprezy, Jurka Rogackiego, nastawienie na bardziej klasyczny repertuar. Szczególnie mile są tu widziane zespoły prezentujące tradycyjne pieśni kubryku oraz szanty i właśnie tacy wykonawcy są najchętniej zapraszani przez organizatorów. Naturalnie, pojawiają się głosy krytykujące tak konserwatywne podejście do myzyki żeglarskiej, ale z drugiej strony wiele osób wybiera się na Kubryk właśnie dla takiego jego profilu! Przy dużej liczbie festiwali, na których albo dominujące jest nowoczesne podejście do żeglarskiego śpiewania, albo nie ma wyraźnie zarysowanych preferencji organizatorów, warto aby istniał taki festiwal jak Kubryk!


A teraz zapraszamy Was do obejrzenia relacji z koncertów, które odbywały się w Łódzkim Domu Kultury:

Relacja z koncertów: inauguracyjnego oraz głównego
(w tym wrażenia Wilczego z Konkursu Debiutów)

kubryk.szanty.pl - oficjalna strona festiwalu - obszerne informacje o festiwalu, a także fotorelacja.


Relacja Maćka Jedrzejko z zespołu Banana Boat

...jest na tyle obszerna, że umieściliśmy ją na osobnej stronie :-) Polecamy tę lekturę!


Kilka słów od organizatora - Jurka Rogackiego:

Ogólnie, pomijając skandalicznie niski budżet i wręcz niechęć potencjalnych sponsorów oraz "niezbyt tłumną" publiczność, chyba nie było źle (z podmiotów nie dojechali tylko Kochankowie Sally Brown).
Impreza obejmowała:
- "Mały Kubryk"
- Dwa koncerty w ŁDK (w tym Konkurs Debiutów)
- Regaty (Smardzewice-Bronisławów)
- Koncert plenerowy u Łysego
- Koncert Finałowy w Porcie Maruś
- Występy w "Zapiecku" w piątek i sobotę
- "imprezy kuluarowe" - w Wiśniowej Górze (do rana!)
Wszędzie i w każdych warunkach było normalne, tzn. bardzo dobre nagłośnienie!!!

Konkurs w tym roku wzbudził mieszane uczucia. Trzy zespoły nie dojechały, brak wykonawców z bardziej klasycznego nurtu. Nagrodzono głównie eksperymenty wykonawcze (dość wysoki poziom, repertuar raczej z obrzeży piosenki żeglarskiej).

Ci, co byli nad Zalewem w sobotę, mówią, że było OK. Start regat z lekkim opóźnieniem. 37 jachtów!!! Burza nie przeszkodziła. Mimo "dość podobnie" brzmiących grup (Segars, Banana Boat, Perły i Łotry, North Cape - było zupełnie nieźle. Poza programem pojawiła się grupa "V".

Na finałowe dożynki pogoda dopisała i choć nie było tłumów, impreza była dość sympatyczna. Jedyny mankament - Ian w czasie koncertu stracił głos, ale to już efekt Wiśniowej Góry (nie spał w ogóle!!!).

Nowością w tym roku były bezkolizyjne imprezy towarzyszące w "Zapiecku". Piątek (po koncercie dla dzieci): North Cape, Banana Boat, Pestka, Ian Woods, sobota od ok 21:30 - Sąsiedzi, a później do ok. 2 w nocy!!! - Poręba i Korycki.


"Z luźnych refleksji" Panasonica, czyli Tomasza Pionniera:

Debiutanci: śpiewały młodziutkie dziewczyny (Passat - przyp. red.). Całkiem udanie. Tylko czy te wyznania wystarczająco szczere? :))) (domyślacie się, o czym śpiewają dziewczęta do marynarzy).

Segars: chłopaki świetnie śpiewają, ale nie mogę znieść już tych dowcipów. I chyba nie dlatego, że jestem z Mazowsza. (?)

Ula Kapała: jak zwykle uroczo i "klimatycznie". Może tylko za bardzo pokazywała Ula publiczności swój perfekcjonizm, trzy razy zaczynając któryś z utworów - i tak by tam prawie nikt nie zauważył, a potrójnego zaczynania nie sposób przegapić :)))
Piętnuję część widowni za niegodne żeglarzy głupie krzyki podczas koncertu.

Porębski i Korycki - jak zwykle, swoboda wykonawców oraz zasłużony entuzjazm na zmianę z zadumaniem widowni.

Perły i Łotry: w porządku, wszystko już dopracowane. Tylko mała, czepialska prośba: niech Was na koniec przedstawia za każdym razem kto inny, albo niech bedą chociaż _dwie_ wersje konferansjerki :). Układy choreograficzne wprawdzie już znam na pamięć, ale ciągle jest śmiesznie. Może by jednak coś nowego? Możliwości (i gabaryty) macie potężne, więc sporo przed Wami!

Pestka: trochę widać było brak scenicznej rutyny. Ale co z tego? Autorowi TAKICH piosenek się wybacza natychmiast.

Banana Boat: po raz drugi chyba ich słyszałem i znowu na Kubryku. Super. Mocne, czyste śpiewanie i mile dzwięczące w amatorskim uchu aranżacje.

4 Refy: nagroda publiczności. Co tu pisać o 4 Refach, skoro 4 Refy jakie sa, każdy widzi? No więc napiszę: jeśli większość zespołów wykonuje zazwyczaj tzw. "program", który już niestety znam na pamięć, tak nigdy nie miałem takiego wrażenia po żadnym z koncertów 4 Refów. No i jeszcze głos Iana Woodsa...
Po co mu dawali mikrofon, poradziłby sobie spokojnie bez...

Co do organizacji: akustyka jak zwykle świetna. Piętnuję wypuszczenie dymu zza sceny. Domagam się odpowiedzi: po co komu na szantach sztuczny dym?!?!

Podsumowując: jak to na Kubryku, kawał porządnej żeglarskiej muzyki i warto bylo przyjechać.

Zdjęcia w tej relacji są autorstwa psyche, z wyjątkiem strony z relacją Maćka (i oczywiście oprócz tego zrobionego nam
;-)

autor Marcin Wilk (Redakcja "szanty.art.pl"), 20.05.2002 r.