Powrót do strony głównej Aktualności
Kubryk wciąż potrafi zachwycić ArchiwumNowsza notkaStarsza notka
Kubrykowe "naj" wg Wilczego

Najważniejszy artysta:
AKUSTYK! AKUSTYK! AKUSTYK!
Tomasz Podwysocki, Radio Łódź

Największy nieobecny:
Andrzej Śmigielski - "Śmigiel"

Najmocniejszy głos:
Ian Woods

Najlepsi na koncercie ballad:
"Pchnąć w tę łódź jeża"

Najlepsi na koncercie głównym:
"Banana Boat"

Najsłabszy element:
gastronomia w ŁDK
(wszystko zamknięte! było tylko piwo)

Najważniejszy dla Kubryku:
Jurek Rogacki

Może i nie jest za duży, ale naprawdę ważny. Łódzkim Spotkaniom z Piosenką Żeglarską "Kubryk" nie grozi utonięcie w masie innych festiwali. Przez jednych uważany za "jedyny prawdziwy" festiwal morski, przez innych za anachroniczny i zbyt ograniczony w formie. Stałe grono wiernych widzów dowodzi jednak, jak bardzo jest potrzebny.

Flagową wręcz zaletą Kubryku jest genialne nagłośnienie, dające duży komfort zarówno widzom, jak i wykonawcom. Charakter przeglądu daje możliwość także na bardziej niezakłócone, w porównaniu z większością innych festiwali, wysłuchanie wykonawców prezentujących muzykę spokojniejszą, bardziej kameralną. Dobór zespołów jest jednak urozmaicony, o czym można przeczytać poniżej. Kogo mogliśmy usłyszeć w tym roku?

Cztery Refy

Kubryk tradycyjnie rozpoczęli gospodarze, Cztery Refy. Podczas tej edycji festiwalu pojawiali się zresztą na scenie dość często - czy to sami, czy w towarzystwie Iana Woodsa. Muzycy występowali jeszcze kilkakrotnie w składach innych zespołów. Cztery Refy to naprawdę utalentowana ekipa!

Słuchając zespołu miło jest zdać sobie sprawę, jak bardzo rozwinęli się wokalnie. Kiedyś Czterech Refów słuchało się dla ich tekstów i zawartych w nich opowieści, dla Refowego spotkania z morską tradycją, wreszcie, dla wspaniałych utworów instrumentalnych. Od pewnego czasu można ich słuchać także dla wokali! Nie będę ukrywał, że dawniej wcale nie było to oczywiste ;) Pamiętajcie, Cztery Refy może i są zespołem istniejącym "od zawsze", ale to nie jest ten sam zespół co kiedyś. Posłuchajcie ich i oceńcie sami. Ja jestem z obecnych Refów zadowolony.

Koga

Zespół ten, który określilibyśmy jako raczej amatorski, tym razem zwrócił na siebie moją uwagę. Kilka dość twardo zaaranżowanych utworów opowiadających o Słowianach i Wikingach pozwala mieć nadzieję, że zespół próbuje znaleźć to coś, po czym będą rozpoznawalni. Czyżby Koga wreszcie ruszyła z miejsca?

Flash Creep

Grupa ta rzeczywiście tak jak powiedział Maciek Łuczak jest czasem odbierana jak zespół nowy, świeżo po debiucie. A grają razem już prawie trzy lata i robią to świetnie! Dzięki temu składowi możemy się przekonać, jak dobrze śpiewa Iza Puklewicz (chociażby "Cukier do ładowni"), jak dobrze brzmią nie tylko ich własne kompozycje ("Dziwny skrzypek"), ale też np. utwory Janusza Sikorskiego ("Jak drzewa"). Tylko trzy osoby, a ile muzyki!

Flash Creep był pierwszym na tym festiwalu zespołem poproszonym o bis - i od tej pory zwyczaj ten był często powtarzany.

Ian Woods

Występ tego bardzo dobrze znanego łódzkiej publiczności shantymena miał tym razem szczególne znaczenie. Na Kubryku oficjalna premierą miała jego nowa płyta zatytułowana "Time and Tide" nagrana wspólnie z Czterema Refami. Wspólnie, ale zarazem osobno, bo muzycy nie spotkali się razem w studio - Refy dogrywały się do wcześniej zarejestrowanego głosu Iana. A co to jest za głos? Jeśli nie słyszeliście dotychczas, jak Ian Woods śpiewa solo, to nie zrozumiecie, o czym piszę ;-)

Wyobraźcie sobie publiczność Kubrykową, która przez cały czas każdej z solowych pieśni Iana siedzi jak zaczarowana i nie słychać z widowni najmniejszego nawet dźwięku. A potem, dopiero kiedy Ian lekko skinie głową, po jakichś trzech sekundach, rozlegają się brawa.

Nie słyszeliście jeszcze jak Ian śpiewa? W takim razie posłuchajcie koniecznie. Teraz macie kolejną możliwość - nowa płyta "Time and Tide" dostępna jest chociażby w internetowym sklepiku wydawcy, Joter-Music. Najlepiej jednak posłuchajcie Iana na koncercie. Ale uwaga! Niech to będzie koncert tak dobrze nagłośniony jak Kubryk. Zresztą... dlaczego to nie miałby być Kubryk za rok?...

Ula Kapała z zespołem

Na ich występ czekałem szczególnie mocno, pamiętając, że zarówno rok jak i dwa lata temu ich występy na piątkowych koncertach ballad były dla mnie najlepszymi z całego wieczora. Zagrali dobrze, Ula czarowała śpiewem, jak zwykle ciekawie brzmiały wokalne wstawki Andrzeja (ależ fajnym "irlandzkim" akcentem posługuje się ten facet!). Mimo to jednak czegoś zabrakło - "coś się stało", jak mawiają pewni nasi znajomi z Lublina. Koncert był technicznie nienaganny lecz jednak mnie do końca nie przekonał. Może to zmęczenie zespołu podróżą? A może to te wciąż otwierające się drzwi z boku sali, które najwyraźniej bardzo rozpraszały Ulę? Sam zresztą miałem ochotę je zamurować!

Ulu i zespole! Przyjedźcie, proszę, na Kubryk za rok i dajcie taki koncert do jakiego nas przyzwyczailiście! Od razu pozwolę sobie zamówić "Green Shamrock Shore", które zabrzmiało w tym roku świetnie i "Johny I hardly knew ya", którego niestety zabrakło...

Migawki z Kubryku







(zdjęcia bez powiększeń)

Pchnąć w tę łódź jeża

Muszę się przyznać, że z pewną nieufnością podchodzę do wykonawców, którymi wszyscy powszechnie się zachwycają. Nie inaczej było też z "Jeżami", których słyszałem wcześniej chociażby na Szantomierzu, ale nie miałem okazji się w nich dobrze wsłuchać. Po tym Kubryku jednak mogę przyznać: tak, przełamałem się i przekonałem do "Jeży" całkowicie! Piątkowy koncert miał kilka bardzo silnych punktów, ale "Pchnąć w tę łódź jeża" był dla mnie najlepszym z nich! Naprawdę dobre aranżacje i wokale, ciekawe instrumentarium - nie tylko akordeon guzikowy, ale i dzbanek (?) i rura PCV (?!) No dobrze, "dzbanek" to afrykański "udu", a rura jest "budżetową" wersją didgeridoo. :) Warto zwrócić uwagę na utwory o piratkach (np. o Annie Bony) oraz piosenkę łotewską. Nie da się też nie zauważyć, jak wiele zespołów zawdzięcza fragment swojego repertuaru grupie Clannad ;-)

I znowu: dla najlepszego odbioru "Pchnąć w te łódź jeża" zalecamy koncert ze świetnym nagłośnieniem. "Jeże" słyszeliśmy później także w "Gnieździe Piratów" i oczywiście wypadli dobrze, ale to właśnie na sali Łódzkiego Domu Kultury wypadli genialnie.

Canoe

Sobotni koncert rozpoczęła Canoe, czyli łódzka grupa w łagodnie ewoluującym składzie, którego trzon stanowią Magda Goździewińska i Piotrek Romanowski. Nadal pozostają w kręgu muzyki śpiewanej ze spokojem i wyczuciem, ale od pewnego czasu ich brzmienie urozmaicone zostało bardziej folkowymi akcentami. Słuchałem tego z prawdziwą przyjemnością. Ciekawą nowością w tym zespole jest wprowadzenie dwóch skrzypiec. Element ten nie jest może jeszcze tak wykorzystany, jak by mógł być, ale zapowiada się to nieźle. Przy okazji, warto zajrzeć na ich stronę internetową, która doczekała się niedawno przebudowy.

Banana Boat

Tak udanego występu Bananów dawno nie widziałem! Chłopaki, z Maćkiem na czele, dwoili się i troili na scenie, a efekt był znakomity. Występ muzycznie oczywiście w porządku, ale przede wszystkim niesamowicie energetyczny i widowiskowy. Pomyślałem sobie, że chciałbym mieć płytę DVD z zapisem wizualnym występów różnych zespołów szantowych - Bananowe wykonanie "Banana song" z Kubryku musiałoby się tam znaleźć koniecznie! Szkoda, że nikt tego nie rejestrował... Innym utworem, który ostatnio wzbudza szczególną uwagę jest "Star of County Down" fantastycznie śpiewane świetną, wręcz lekko egzaltowaną, angielszczyzną przez Pawła Jędrzejko. Banana Boat bardzo zasłużenie dostali w tym roku Nagrodę Publiczności. Przy okazji, Jurek Ozaist rozszyfrował, co w mieszanej gwarze śląsko-angielskiej oznacza nazwa zespołu: "Bana na Boat" to po prostu... "Pociąg do Łodzi" ;-)

Perły i Łotry

Kolejny bardzo udany występ tegorocznego festiwalu, zresztą przecież Perły są od pewnego czasu firmą naprawdę solidną i dają koncerty wyłącznie dobre i bardzo dobre. Kubrykowy zaliczał się do bardzo dobrych. Zespół wydaje się być kojarzony przede wszystkim z działalnością wokalną, ale warto sobie uświadomić, jak ważną rolę odgrywają (dosłownie) u nich instrumenty. Na Kubryku szczególnie przypadło mi do gustu współbrzmienie banjo Miśka i akordeonu Muzyka. Brawo, panowie - grać dobrze osobno to fajna rzecz, ale potrafić się zgrać to naprawdę coś! Dodatkowym elementem występu było zaaranżowane przez Doktora "marudzenie" między piosenkami przerywane z udanym zniecierpliwieniem przez resztę zespołu, który po prostu rozpoczynał następny kawałek. Efekt przekomiczny :) Zresztą, może dobrze, że zespół zaczynał grać bo momentami mogłoby na sali zapaść takie krępujące milczenie... Czasem niełatwo rozróżnić czy Doktor wygłasza pod czyimś adresem komplement czy złośliwostkę. Ech, ci politycy... ;-)

...i inni :)

Program drukowany
- bardzo ważna rzecz na Kubryku ;)

Kto był jeszcze? Na pewno warto było obejrzeć Ponton Band z ich zestawem piosenek głównie "swobodnych" i popisami wokalnymi Pontona Juniora (podziwiamy, ale cały czas obserwujemy, czy mu "woda sodowa" nie przekroczy dopuszczalnego poziomu ;) Samhain w tym roku widzieliśmy tylko w Gnieździe Piratów, ale zawsze miło posłuchać porządnie wykonywanej muzyki. Byli Bukanierzy w bardziej tradycyjnym repertuarze. Był podobno także pewien zespół debiutujący... Nie było za to Śmigiela. Niestety, względy zdrowotne nie pozwoliły pojawić się temu "Stałemu Elementowi Dekoracji Kubryka" na scenie... Szkoda, naprawdę szkoda. Na pocieszenie możemy powiedzieć, że "zastępowi" konferansjerzy, czyli Rafał Tomczyk "Profesor" w piątek, oraz Jurek Ozaist w sobotę naprawdę dobrze wywiązali się ze swoich zadań.

Z innej beczki: Gniazdo Piratów

Nie można nie wspomnieć o roli tawerny Gniazdo Piratów, która bardzo dopomogła w organizacji Kubryku - była zresztą oficjalną tawerną festiwalową, w której przez trzy dni odbywały się okołokubrykowe koncerty. Lokal to rzeczywiście zacny, chwalony za wystrój, przestrzeń i atmosferę - mimo to jednak jeden element wciąż pozostaje, naszym zdaniem, do poprawienia. Nagłośnienie... Rozumiemy wszelkie obiektywne trudności, ale może jednak da się to jakoś doprowadzic do porządku? W porównaniu z zeszłym rokiem nagłośnienie w Gnieździe nie poprawiło się. W pewnym momencie stwierdziliśmy złośliwie, że akustykowi najlepiej idzie nagłaśnianie... muzyki puszczanej z płyt ;-) Innym nie do końca przez nas zrozumiałą rzeczą jest wstęp płatny 10 zł od osoby. Cena zdaje się normalna dla Gniazda warszawskiego, ale dla łódzkiego nieco nie na miejscu. Może właśnie dlatego w tawernie cały czas można było znaleźć miejsca siedzące? A może chodziło o zniechęcenie osób przypadkowych? Nie było to trudne bo tawerna zarówno z lewej, jak iż prawej strony sąsiaduje z innymi lokalami, w tym ze znanym klubem rockowym, a w dodatku do Piotrkowskiej jest tylko o rzut zbuchtowaną cumą.

Kubryk 2006 za nami. Następny za rok, prawda Jurku? Trudności finansowe i organizacyjne to rzeczywiście poważna sprawa, ale tak ważna impreza jaką są Łódzkie Spotkania z Piosenką Żeglarską po prostu nie może się nie odbyć! Szanowni sponsorzy, pamiętajcie: Kubryk to naprawdę festiwal prestiżowy w środowisku żeglarskim.

    Wilczy

Morska tradycja ma głos

Flash Creep w Gnieździe Piratów

Pchnąć w tę łódź jeża

Samhain - goście z Lublina

Canoe rozpoczyna sobotni koncert

Bukanierzy z Warszawy

  foto: psyche (te lepsze) i Wilczy (te małe)

kubryk.szanty.pl - oficjalna strona festiwalowa
Gniazdo Piratów - tawerna festiwalowa, współorganizator festiwalu
Łódzki Dom Kultury - miejsce, gdzie od wielu lat odbywa się Kubryk

Zapowiedź tegorocznego festiwalu - w naszej notce z początku maja

Poprzednie edycje Kubryku w naszych notkach:
- 2005
- 2004
- 2002
- 2001
- 2000

Relacja z tegorocznego Kubryku - zamieszczona w portalu www.szantymaniak.pl przez Kamila Piotrowskiego

autor Marcin Wilk (Redakcja "szanty.art.pl"), 08.06.2006 r.